Czasami niespodziewana zmiana planów okazuje się najlepszą rzeczą jaka mogła Cię spotkać 🙂

Z żalem opuściliśmy Puerto Natales – niewielkie portowe miasteczko stanowiące bazę wypadową do Parku Narodowego Torres del Paine. Ludzie z reguły przyjeżdżają tu na dzień lub dwa, organizują się na trekking i wyjeżdżają zaraz po powrocie z Torres del Paine. My zabawiliśmy jeden dzień dłużej i polubiliśmy to miejsce. Wszyscy usługodawcy (sklep, pralnia, poczta 🙂 ) pod ręką, niezbyt dużo ludzi, kilka fajnych kafejek, kobita sprzedająca wełniane czapki na ulicy i dziadek z orzechami… wyjeżdżając czuliśmy, że powinniśmy zostać jeszcze ze 2 dni, ale bilety do Punta Arenas kupione….

Dotarliśmy do Punta Arenas z zamiarem spędzenia tam przynajmniej kilku dni, ale ponieważ po głowie chodził nam wypad do Puerto Williams (najbardziej na południe położonego miasta na Świecie), już pierwszego dnia weszliśmy do biura DAP (małe lokalne linie lotnicze), żeby zapytać o dostępne możliwości lotów. Okazało się, że możemy lecieć już następnego dnia z lotem powrotnym za tydzień. Zrobili nam rezerwację na 2 godziny, ale decyzję podjęliśmy już chyba na miejscu 🙂

Zmieniliśmy rezerwację w hostelu i następnego dnia rano wsiedliśmy do samolotu (niestety nie był to mały 20-osobowy samolot ale taki na 150 luda). Puerto Williams przywitało nas wiatrem i deszczem, ale jak tylko wyszliśmy z lotniska, ktoś zaproponował nam „podwózkę” do miasta. Wybraliśmy jeden z hosteli z listy dostępnej na stronie miasta bez wcześniejszej rezerwacji. Tam na szczęście miejsc nie było, więc ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu innego hostelu. Na skrzyżowaniu spotkaliśmy Hugo z Australii, który zdecydowanie polecił Hostel El Padrino, a sam w szortach ruszył na 2 tygodnie w góry… Kilka minut później poznaliśmy kilku obecnych mieszkańców hostelu i Cecilię – właścicielkę El Padrino, dzięki której w dużej mierze tydzień spędzony w Puerto Williams był najlepszym co mogło nas spotkać. Ludzie poznani na miejscu, atmosfera, wspólne posiłki i rozmowy… A Hugo wrócił po kilku dniach – wiatr, deszcz, powalone drzewa i woda po kostki zwyciężyły z potrzebą samotnego obcowania z naturą.

Witamy w Puerto Williams (Airport)

Witamy w Puerto Williams (Airport)

Share This: