W Singapurze spędziliśmy jeden pełny dzień i jeden niezapomniany wieczór w ogrodach Gardens by the Bay.
Czy po tak krótkiej wizycie można polecić jakieś miasto? Myślę, że tak. Singapur nawet w tak krótkim czasie pokazał nam kilka ze swoich obliczy.
Miasto, w którym spotykają się i przeplatają niezliczone kultury i kuchnie świata, przenikają zapachy a przepiękne różnorakie rośliny walczą o swobodę z narzuconą im przez człowieka przestrzenią. Jest to miasto niesamowitych pomysłów na zagospodarowanie przestrzeni i niezliczonych form architektonicznych .
Udało nam się zjeść kolację w Little India i obiad w Chinatown, zobaczyć ogród botaniczny z przepiękną częścią dedykowaną orchideom, imitację lasu tropikalnego w centrum miasta (Cloudy forest) oraz pokaz świateł w Gardens by the Bay.
Największe wrażenie zrobił na nas Cloudy forest, który jest stworzonym w sztucznych warunkach a jednak prawdziwym lasem tropikalnym. Jest to miejsce, w którym możecie podziwiać przepiękną roślinność z szumem wodospadu w tle oraz widok hotelu Marina Bay za oknami szklanej kopuły – niesamowity kontrast. Wizyta w Cloudy forest niesie jednak jasne przesłanie o zbliżającej się zagładzie Ziemi, co w formie krótkiego filmu jest powiedziane dosadnie i wprost. Film ten pokazuje konsekwencje wzrostu temperatury kuli ziemskiej o zaledwie 5°C a skutki te będą katastrofalne. Być może żadna to nowość, bo przecież mamy świadomość tego, co obecnie dzieje się z klimatem -pożary, powodzie, tornada i huragany, stopniowe wymieranie gatunków roślin i zwierząt. Autorzy filmu przewidują jednak, iż wzrost temperatury o 5 stopni potrwa zaledwie 50 kolejnych lat i ten fakt jest przerażający.
Zaczęliśmy się zastanawiać, czy za 2,3 dekady obcowanie z przyrodą będzie możliwe tylko w taki sposób jak w Cloudy forest. Nasze wrażenia spotęgowane były faktem, że jeszcze kilka dni temu biegaliśmy boso po Nowej Zelandii i doświadczaliśmy przepięknej, dzikiej przyrody w jej naturalnym środowisku, a nie pod szklaną kopułą w centrum kilkumilionowego miasta.
W Gardens by the Bay doświadczyliśmy również niesamowitej hipokryzji. Na terenie ogrodów znajdziecie bowiem świetlne drzewa – ogromne konstrukcje połączone podniebnym mostem, które dwa razy w ciągu każdego wieczoru rozświetlają się, a światła tańczą w rytm muzyki. Organizowanie pokazu świateł zużywającego tak ogromne ilości energii, podczas gdy kilkaset metrów dalej wyświetlany jest film o zagrożeniach czekających Ziemię w niedalekiej przyszłości, budzi spore wątpliwości i siedząc tam, czuliśmy że coś tu nie gra…
Sam pokaz świateł był jednym z lepszych, jakie udało nam się do tej pory zobaczyć, mimo że wszystkie są odrobinę kiczowate:) – wybrałbym jednak inną muzykę:) Będąc w Singapurze upewniliśmy się jednak w przekonaniu, że podróżując wolimy spędzać ten cenny czas poza miastami. Światła i budynki były i będą, na pewno przetrwają dłużej niż przyroda, którą na szczęście można jeszcze podziwiać poza szklanymi kopułami.
Dodaj komentarz