W Chile w ogóle nie było rozważań na ten temat, hostele były lepsze lub gorsze, wszędzie pełno Francuzów i Niemców, ale generalnie ok. W Nowej Zelandii wygląda to ciut inaczej…
Category: Dziennik niecodzienny (Page 3 of 4)
Pogoda zmienną bywa, zwłaszcza w Nowej Zelandii a tym bardziej w górach. Dostępne są jednak prognozy, które wyraźnie mówiły, że będzie lać i wiać. Reaserch zrobiony, plany pod pogodę również… pojechaliśmy do Mount Cook Village, co by trochę połazić i się upocić, bo przecież dawno tego nie robiliśmy 🙂
Kilka tygodni temu (straszne jak ten czas leci) wylądowaliśmy w Dunedin.
Miasto urzekło nas atmosferą, fish and chipsami (Best Cafe robi chyba najlepsze jakie do tej pory udało nam się znaleźć) oraz budynkiem dworca głównego (w parku przed nim, kilkakrotnie konsumowaliśmy nasze fish and chips:) ).
Zwiedzającym Dunedin, poza Best Cafe, poleciłbym jeszcze spacer…
…na pewno nie białe i mroźne, takich nawet w Polsce nie można było się spodziewać. Podobno u Was tuż przed zimą przyszła wiosna:) Na pewno nie pachnące tymi wszystkimi pysznościami, które co roku kuszą nas w domu. Na pewno nie pachnące choinką, bo dekoracje tu na palcach jednej ręki można było policzyć
Kontynuując temat kontrowania oznajmiam, że na szczęście w Nowej Zelandii nie kontrujemy manjaru, uffff…. 🙂 Tutaj kontra ma postać dużo zdrowszą, bo zawierającą znacznie mniejsze ilości cukru, a słodkości nadaje jej miód. Jest to jednak jeden z dwóch składników kontry – tak tak, kontra ewoluuje 🙂 – i uwaga! drugim jest masło orzechowe 🙂
Kochani! Życzymy Wam Radosnych i Spokojnych Świąt (ciepłe zapowiada się, że będą i dla Was :)), kochających ludzi przy stole i może jakiegoś wędrowca/podróżnika, który zasiądzie przy nim razem z Wami…
Załączamy zdjęcie kartki Świątecznej, którą przygotowaliśmy dla Was na dość oryginalnym nośniku – wysuszonych liściach Brachyglottis rotundifolia/Senicio reinoldi, które jeszcze w latach 70 XIX w. służyły jako oficjalne pocztówki wysyłane z wyspy Ulva. Roślina ta występuje jedynie w Nowej Zelandii i sporadycznie na Tasmanii. Liść ze zdjęcia pochodzi z samej wyspy Ulva – nie ma lipy 🙂 Efekt może mało świąteczny, ale wpisujący się w tutejsze „świąteczne” zwyczaje.
Gdyby komukolwiek z Was przemknęła w ostatnich dniach taka oto myśl „Ciekawe, jak Kaśka z Łukim spędzą te Święta…”, pędzimy z odpowiedzią:)
Niektórzy wiedzą, niektórzy jeszcze nie bo wpisu z Nowej jeszcze nie było 🙂 – na podróż po Nowej Zelandii dołączyła do nas Iza, w niektórych kręgach zwana Bunią – tak więc mamy wsparcie na świąteczne celebrowanie i nie tylko…:)
Z łezką w oku opuszczaliśmy Punta Arenas, chociaż z Chile zaczęliśmy się żegnać już w Puerto Williams. Przynajmniej świeciło słońce i o dziwo nie wiało. Wpakowaliśmy się do samolotu i po kilkunastu minutach lotu ukazała się nam Patagonia w całej okazałości:
Miejsce polecone przez lokalsów, zaliczone do kategorii „będziecie w Punta Arenas? Musicie pójść do Kiosko Roca” 🙂 Poszliśmy…. Miejsce dość oryginalne. W karcie 3 miniburgerki: 1. Chori (z pastą z chorizo – pikantna kiełbasa) 2. Queso (z serem) i 3. Choriqueso (mieszanka powyższych), mleko bananowe i kawa – Magda Gessler byłaby zachwycona
Zwyczaj kontrowania śniadania przejęliśmy od taty naszej drogiej znajomej Anny S. Kontra jest zazwyczaj kromką chleba z powidłami lub dżemem domowej roboty (jeśli są pod ręką)